Jeden późny wieczór, przeniósł miliony osób o dwie dekady wstecz. Nocna awaria Orange na chwile odcięła nas od współczesności.

Parę minut przed 23 zacząłem mieć problemy z internetem stacjonarnym. Zignorowałem je, przełączyłem się na chwilę na 4G. Na Facebooku zauważyłem pierwsze wpisy o awarii Orange, a chwilę później także internet mobilny przestał działać, po pół godzinie jakimś trafem udało mi się wysłać wiadomość SMS. Był wieczór, poszedłem spać, wstałem rano i już wszystko było w normie.

U innych sytuacja wyglądała nieco gorzej, znajoma została pozbawiona możliwości zamówienia taksówki, a ktoś jeszcze nawet nie miał jak dodzwonić się na 112. Osoby zależne od jednego operatora nagle straciły łączność ze światem. W moim przypadku przestały działać wszystkie telefony domowników oraz internet stacjonarny. Gdybym korzystał z IPTV, a nie satelity straciłbym także telewizję.

To poważna awaria, która przytrafiła się stosunkowo późno w nocy. Unaocznia ona jak ja i zapewne tysiące innych ludzi dziś jest uzależniona, albo przynajmniej przywiązana do nowoczesnej komunikacji.

Warto sobie zadać pytanie, co by było gdyby ta awaria trwała kilka godzin ale w środku dnia. Bez dostępu do internetu w miejscu pracy, bez telefonii komórkowej. Przy liczbie użytkowników Neostrady i innych usług Orange możemy mówić o istnej apokalipsie. Sam pewne pierwsze co to pobiegłbym do samochodu włączyć radio. I nie ukrywam, że byłaby to obawa związana z obecną sytuacją na wschodzie.

Orange tę awarię będzie jeszcze pewnie długo wyjaśniać i analizować. My użytkownicy możemy wyciągnąć dwie lekcje. Po pierwsze posiadać back-up w postaci karty sim od innego operatora. Po drugie czasem mniej uzależniać się od nowoczesnej komunikacji. W końcu w większości przypadków, to wszystko co akurat musieliśmy zrobić w nocy w internecie mogło poczekać.