Tinder to przykład nowej generacji aplikacji społecznościowych. Aplikacja od ponad roku cieszy się globalnym powodzeniem. Nic dziwnego, że twórcy sięgnęli do kieszeni użytkowników.

Tinder to serwis randkowy dostępny wyłącznie za pomocą aplikacji na iOS i Androida. Użytkownicy widzą zdjęcia osób w pobliżu wraz z krótkim opisem. Mogą polubić inną osobę lub odrzucić. Dopiero gdy nastąpi wzajemne polubienie (tzw. match) użytkownicy mogą ze sobą rozmawiać. Czyli para musi się sobie spodobać, aby przejść do dalszego randkowania.

Sukces Tindera to prostota, ale też swego rodzaju historia, która poszła za nim w świat. Zyskał on łatkę seksaplikacji, dzięki której użytkownicy umawiają się na bardzo przelotne znajomości, gdy akurat są w pobliżu.W większości przypadków jest jednak traktowany po prostu jako serwis randkowy.

Po globalnym sukcesie, twórcy postanowili poszerzyć funkcjonalność aplikacji, a jednocześnie ją zmonetyzować. Dlatego ograniczono możliwości podstawowego Tindera i wprowadzono płatną opcję Tinder Plus. Teraz bezpłatnie użytkownicy mają ograniczoną liczbę polubień dziennie, a w przyszłości mogą pojawić się w programie także reklamy.

Natomiast płacąc 9,99 Euro miesięcznie oprócz zdjęcia ograniczeń, możemy też cofnąć naszą ostatnią decyzję oraz zmienić lokalizację (zwykły Tinder wyszukuje osoby wyłącznie w promieniu do 150km) dzięki funkcji paszport.

Nowe opcje promowane są także nowym filmikiem na YouTube. Użytkownicy Tindera nie kryją jednak swojego niezadowolenia. Pod filmem wyłączono komentarze. Za to w App Store i Google Play znajdziemy wiele negatywnych opinii odnośnie wprowadzonych zmian. Mimo wszystko można spodziewać się, że Tinder dalej będzie rósł w siłę, a i amatorzy płatnej wersji się znajdą.

Życie w czasach Tindera przedstawił też CollageHumor w nowoczesnej adaptacji Kopciuszka, a własciwie Tinderelli.

Zainteresowanych poznaniem Tindera odsyłam do App Store:

Tinder - Pobierz z App Store