iPhone zabił aparaty, a przynajmniej moje. CES 2015 był już tylko potwierdzeniem, tego że nie potrzebuje innego aparatu.

To mało profesjonalne, że redaktor robi zdjęcia telefonem. Szybko jednak trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czym ma dziś robić? To właśnie smartfon, a w moim przypadku iPhone jest najlepszym rozwiązaniem: mieści się w kieszeni, jest zawsze pod ręką, jest szybko gotowy do pracy, a później zdjęcie natychmiast mogę udostępnić tam gdzie chcę.

Aparaty nawet przy najlepszych chęciach ich twórców nie spełniają wszystkich tych aspektów. Na CES 2015 zabrałem aparat Panasonic Lumix LX100. Sprzęt genialny, właśnie jeśli mówimy o reporterce. Jest niewielkich rozmiarów, posiada mutltum funkcji i oferuje świetne parametry. To pogromca amatorskich lustrzanek i systemów z wymienną optyką. Po prostu bardzo zaawansowany kompakt. Jeśli miałbym komuś polecić wysokiej klasy sprzęt na wyjazdy, to wybrałbym właśnie LX100 obiektyw z ekwiwalentem zoomu na poziomie 24-75 milimetrów, jasność f/1,7-2,8, optyczna stabilizacja matrycy, czy wreszcie nagrywanie filmów w 4K i sporo funkcji manualnych. To sprzęt bliższy pół-profesjonalistom, niż amatorom dający rewelacyjne efekty.

Tyle, że w praktyce to nadal iPhone ukazuje swoją wyższość. Powody są banalne i raczej wynikają z mojego lenistwa, czy wygodnictwa. LX100 drugiego dnia na targach posłużył 20 minut, później trafił do plecaka, z mojej winy gdyż nie zadbałem o naładowanie baterii. Tymczasem iPhone jako urządzenie wielofunkcyjne i nadrzędne zawsze jest w gotowości, ewentualnie ratuje się powerbankami.

Zdjęć z Lumiksa nie wstawiłem też od razu na naszego Livebloga. Co prawda mógłbym połączyć go za pomocą aplikacji z iPhone’m i tak na bieżąco zgrywać zdjęcia ponieważ aparat ma Wi-Fi. Korzystałem jednak ze zwykłego zrzucania zdjęć na Maka z karty SD.

Swoją lustrzankę już dawno porzuciłem, jej wielkość odstrasza od zabierania jej zarówno na targi, jak i wakacyjne podróże. Od Lumixa odstrasza cena. Wydanie 3500 złotych za sprzęt, który posłuży tylko przez kilkanaście dni w roku to trochę za dużo.

Ja wiem, że aparaty będą na rynku, zwłaszcza te dedykowane profesjonalistom i entuzjastom. Ale dla konsumentów, nawet tych zaawansowanych sztandarowe smartfony są wystarczające. To chyba ostatni raz kiedy jeszcze próbowałem dać szanse aparatom.